Czy widzieliście kiedyś wykonaną z wieprzowej galarety, uformowaną za pomocą butelki po słodkim napoju, świnkę, której oczka to plasterki jajka, a w nosie posiada nadziewane papryką oliwki?
Nie przywołuję tego weselnego specjału, by kogokolwiek wyśmiewać. Nie lubię (podlanego społecznymi resentymentami) podśmiewania się z tych czy innych grup ludzi, w tym kreatywnych kobiet, które wymyślają skomplikowane konstrukcje z pożywienia w rodzaju: ośmiorniczka z parówek, wózek dziecięcy z ananasa, chleba, majonezu i parówki czy pasztet z kury uformowany w kurę. Pewien mój znajomy słusznie zacytował Gogola, w kontekście tej osobliwej internetowej mody na wyśmiewanie tego, co uznaje się za przaśne (np. nazywanie pewnych grup ludzi Januszami albo Grażynami): „Z czego się śmiejecie? Z siebie samych się śmiejecie”**
Niezależnie od tego, uważam, że świnka z galarety jest zarówno śmieszna jak i straszna. Pasztet, który wygląda jak kura, bawi weselną gawiedź, zachwyca pomysłowością oraz ilością włożonej w jego wykonanie pracy, jednak również reprezentuje kosmiczny horror, a przynajmniej to, co w codziennym życiu jest przerażające, choć odsuwane poza myślenie. Stanowi coś w rodzaju metakurki: jest kurą, która została uśmiercona, jej ciało rozpadło się, zostało zmielone – nie odróżnimy mięśni prążkowanych od wątroby, a serca od pazurków, pomimo tego ta mięsna masa próbuje symulować zwierzęcą formę, którą bezpowrotnie utraciła. Przypomina to sytuację nieudanej teleportacji z filmu „Mucha” Davida Cronenberga, w której przeniesiony pies zmienił się w dogorywającą, pulsującą plazmę, noszącej jednak pewne cechy psiej budowy.
Karolina Konopka (nazwisko nasuwa skojarzenie ze słowem „Kanapka”) potrafi odnaleźć grozę nie tylko w obrzędach weselnych związanych ze spożywaniem i wyrzucaniem ogromnej ilości jedzenia. Albo w rytualnym konsumowaniu tortu o wyglądzie olbrzymiego męskiego członka na wieczorze panieńskim. Jest w stanie wykryć straszność nawet w pudełku czekoladek, nie wspominając o zepsutej galarecie. Być może, w momencie dopuszczenia do siebie ogromu sprytnie skrywanego przez naszą cywilizację horroru, zagłuszanych marcepanową muzyką, weselnymi przyśpiewkami i toastami agonalnych wrzasków, pisania na laptopie, którego plastik zawiera zmielone kości krów, wlewania do baków płynu z martwych pterodaktyli, jedyną reakcją pozostaje humor.
Prace Karoliny są śmieszne i straszne. Napisałem, że podstawowa czynność jaką jest jedzenie po wnikliwej obserwacji może przerazić. Żeby nie popaść w obłęd możemy zareagować kompulsywnym śmiechem, pełnym dziecięcego obrzydzenia, powstrzymywania na szkolnej stołówce odruchu wymiotnego, kiedy odkrywamy, że któryś z chłopców nasmarkał do wazy z zupą. Tego rodzaju strach i obrzydzenie wraz z dziecięcym chichotem są obecne w twórczości Konopki. Mamy tutaj również opowieść o nadmiarze jako immanentnej cesze naszej cywilizacji. Jednak zamiast megaśmietniska, mamy chrzciny, wesele i pogrzeb, w których nadmiar, przejawiający się w różnorodności dań, mięs i serów, zostaje skanalizowany w kulinarnej pasji artystki. Z odpadków formujemy masę jedzeniową, a z niej bałwanki z wieprzowej galarety, przesłodzony tort, czipsy krabowe oraz lody o smaku naszych ulubionych batoników.
Tekst kuratorski: Bartosz Zaskórski*Polska wersja tytułu filmu opowiadającego o grupie ludzi postanawiających umrzeć z przejedzenia.
**Oczywiście, można krytykować typowo weselne składniki tych potraw (kiepskiej jakości, pełna azotanów szynka, majonez), czy też wykorzystywanie produktów wykonywanych ze zmielonych zwierzęcych pazurów, dziobów, wymion, wnętrzności z dodatkiem glutaminianu sodu i innych chemicznych komponentów określających smak, ale po co to robić? Żeby poczuć się lepiej? Ale po co czuć się lepiej skoro można spróbować poczuć się gorzej – np. jeśli spożyjemy naraz cały tort, zapijając go tanim szampanem.
Karolina Konopka - ur. w 1995r. Studentka III roku malarstwa na ASP w Katowicach, w pracowni prof. Andrzeja Tobisa. Interesuje ją zagadnienie kultury masowej, konsumpcjonizm, kondycja współczesnego człowieka, obrzędy, tradycje i rytuały zakorzenione w polskiej kulturze. Brała udział w międzynarodowych warsztatach Portret Intymny na Ukrainie (2016). Projekt zakończony podwójną wystawą we Lwowie oraz Rzeszowie. Wyróżniona na Międzynarodowych Warsztatach Wyższych Uczelni Artystycznych w Górkach Wielkich (2017). Uczestniczka wystaw: JAK JEST?, Galeria Labirynt (2017); Przejrzystość Rzeczy, Galeria Działań, Warszawa (2018), Ciężar Ciała, Galeria Obrońców Stalingradu 17, Szczecin (2018).
Wystawa potrwa do 31 maja